czwartek, 26 stycznia 2017

AJ Lee


  Uhhh, pisanie o tym WWE jest nużące, szczególnie, kiedy obejmują to trzy twoje projekty. Meh, meh. Jednak nie ma co się smucić, bo dzisiaj nie będę obrzucała błotem kogoś kogo lubię, z kogo plemnika wyrosłam, lub kogo chciałabym widzieć w swoim łóżku.

   Dzisiaj porozmawiamy sobie o jednej z najbardziej irytujących części WWE, czyli wrestlerce. Ale ze mnie hipokrytka, szczególnie, że jeszcze niedawno ja miałam aspirację zostania nową przeciwniczką Szarlotki.
  But nevermind, let's start!

   Dawno, dawno temu, wręcz w zamierzchłych czasach, bo aż trzydzieści lat temu, czyli kiedy twoi dinozaurzy rodzice już dawno pod wpływem LSD przebierali się za kwiaty i ganiali się z kadzidłem po całym kościele księdza Jericho (Tak powstałeś, #potwierdzoneinfo) w Hobbitowie urodziła się mała AJ Lee.

   Niestety, papa smerf przy odbieraniu porodu zapomniał specjalistycznego sprzętu, dlatego użył tego, co miał pod ręką- szczypców do grilla. I oto nasza AJ urodziła się z powiększonym nochalem i spłaszczonym mózgiem.

   Z czasem jednak zdała sobie sprawę, że przez wszystkim znany romans jej matki z Gargamelem, jej karnacja nie jest niebieska, jak u innych smerfów. A jej słabe geny, jej stopy nie zarosły tak, jak u Hobbitów, skłaniając wszystkich Bagginsów do przemyśleń na temat pomyłek selekcji naturalnej.

   Już jako mała dziewczynka została wyrzucona ze swej rodzinnej wioski z powodu odmienności, a nie chcąc na prawo i lewo przechwalać się mieszkaniem z masą niewyżytych seksualnie, równie małych co ona stworków, a z powodu swej sympatii do portorykańskich ziół (już my wiemy, jakich ziół), zaczęła się przedstawiać jako rodowita mieszkanka Portoryko.

   Młoda dziewczynka, szukając dachu nad głową, trafiła do Akademii Gwiazd Porno, gdzie chłopcy latali wszędzie w samych majteczkach, nawet jeśli jak Koza Bryan, fizycznością przypominali... kozę, a dziewczęta świeciły przed światem w pseudo-ubraniach, których nawet późna Miley Cyrus by się nie powstydziła. Uwaga, nie uwierzycie, ale rekrutację do Akademii przeprowadzał sam Człowiek Renesansu, Chris Jericho. Chociaż, patrząc na funkcje, jakie tam pełnił, to raczej JeRucho.

   Mała AJ bardzo dobrze odnalazła się w grupie zjebów złożonej z Kozy, Kaitlyn i paru innych ociężałych psychicznie i fizycznie osób. A tak właściwie, to się nie odnalazła, bo nikt za cholerę nie potrafił jej znaleźć, bo kręciła się tylko wszystkim pod nogami. Tam, chcąc wyręczyć trochę dziewczynkę i chcąc, by tym razem nie musiała nikomu kręcić się pod nogami, a by ktoś kręcił się pod nogami jej, przygarnął ją Primo.

  Razem z nieco nienormalnym matadorem, AJ odkryła magiczną moc kobiecości.

   Jednakże szybko zrozumiała, że nie każdy latynos ma na tyle duże... kastaniety, by sobie z nią poradzić i wkrótce zostawiła Primo dla osoby posiadającej o wiele większe argumenty, i u góry i zapewne na dole- Kaitlyn.

   I tu właśnie z bajki dla dzieci i serialu dla nastolatków, przechodzimy do prawdziwego tytułu tej historii. Przed państwem "Dziennik Nimfomanki".

   Krótko po powstaniu pary złożonej z niedorozwiniętej fizycznie AJ i psychicznie Kaitlyn, doszła do nich jeszcze cycata blondynka, Natalya, potwierdzając tym wszystkie schematyczne pornole. Trio znane było z napieprzaniem się po szkolnych korytarzach z Taminą, Alicią Fox i Rosą Mendes, którym zazdrościły w kolejności: mózgu, mózgu i mózgu. Nie przewidziały jednak, że cytat Paulo Coelho nie zawsze działa i "dopiero, kiedy nie masz nic, możesz dać z siebie wszystko", nie zadziała w tym przypadku.

   Biorąc pod uwagę starą zasadę, mówiącą, iż kobieta bez bolca dostaje pierdolca, AJ zaczęła się nad tym bolcem rozglądać. A każda osoba, która ma brata, chłopaka, dziadka, zboczonego sąsiada bez rolet w oknach wie, że największe bolce, posiadają karły. Dlatego też AJ, łącząc swoją nimfomanię z zoofilią postanowiła posiąść Hujswoggle'a, szkolną wersję Tyriona Lannistera z porażeniem mózgowym, który święcie przekonany był o tym, że jest bykiem. I to piekielnie niebezpiecznym. Ich związek rozpadł się jednak, gdy rozpadła się drabina, po której Hujswoggle wspinał się na AJ.

   AJ jednak bardzo przypadła do gustu zoofilia i jej następnym celem stała się cudowna koza, zwana też Danielem Bryanem z niewiadomych powodów uważany za człowieka, a nie capa. Był on okryty klątwą, mówiącą, iż z capa znów przyjmie kształty pięknego księcia, dopiero, gdy pocałuje go prawdziwa miłość. Klątwa ta była karą nadaną mu przez Jericho za bycie abstynentem i weganinem. Jak się później okazało, targanie na plecach czterdziestokilowej AJ, przeszkadzało mu w zdobywaniu pożywienia w walce równie mocno, co zaplecione mu przez brunetkę warkoczyki z włosów na brodzie i pod pachami. AJ nie mogła jednak długo wytrzymać barbarzyńskiego niszczenia ciężko przez nią zaplatanych warkoczyków przez Capa i ich związek rozpadł się.

   Mało tego, czując, że jej zdolności fryzjerskie zostały niedocenione, AJ z zemsty na Kozie, postanowiła przestawić się na już-nie-młodocianego wielbiciela świerszczyków, którego bandaże na obu dłoniach powinny dać nam do myślenia- CKM Punka. Doszło nawet do tego, że postanowiła mu się oświadczyć, ale Punk zdecydował, że magazyny, od których nazwy zaczerpnął pierwszy człon nazwy i zabandażowane dłonie bardziej go zaspokajają i odmówił, przez co AJ zafundowała mu masaż drewnianym stołem po plecach.

   Dzięki swojej naturze Nimfomanki, została popchnięta (dosłownie, heh) na stołek wicedyrektorki szkoły, rywalizując z bytem, który zatrzymał się w połowie ewolucji małpy do człowieka- Vicki Goryllo. Goryllo wydała na jaw fakty, że John Ślina, który, na lekcji wf pięć minut potrafił się zastanawiać nad poleceniem "podnieś nogę", a potem i tak podnosił rękę, promocję do następnej klasy dostawał od AJ w ramach tego, że podnosiło mu się w jej towarzystwie coś jeszcze.

   Jasiek i ona długo darli koty z Goryllo i jej wyciągniętym z klubu makaroniarskich, tlenionych striptizerów facetem- Adolphem Żydlerem. No, może nie tak długo, bo AJ szybko doszła do wniosku, że pośladki Dolpha tylko cudem nie są jeszcze ósmym cudem świata i dlatego postanowiła zrzucić Johna z balkonu, kiedy nikt nie patrzył i sama zająć się nowym towarem. Zachwycona kręcącym się tyłeczkiem mojego przyrodniego brata Adolpha (po którym odziedziczyłam te pośladki ksndfsnjschamskareklamasbcbsjjdncskMizzadzwondomniescbibjb) postanowiła zatrudnić czarnoskórego ochroniarza, o udach tak szerokich, że odbywały się w nich poszukiwania zaginionych implantów Nikki Belli. Tym razem jednak ten związek zakończony został przez Żydlera, który zdecydował, że jego... eee... no wiecie, miecz samurajski przechodzi AJ na wskroś i nawiał do o wiele lepsze i wierniejszej (ta, jasne) Delfiny.

   Po traumatycznej utracie męskiej wersji Jennifer Lopez, AJ postanowiła znaleźć wewnętrzny spokój wraz z Taminą Suką, a że przez te wszystkie miłosne ekscesy, jej mózg nie pracował już tak sprawnie, jak kiedyś, to drugi człon imienia Taminy nie wskazał jej, że nic ze spokoju nie wyjdzie. Parę lat później utworzyły trójkącik z CKM Punkiem, któremu skóra zaczęła obierać się z dłoni od tej ciężkiej pracy, choć oficjalna wersja jest taka, że po prostu AJ za niego wyszła, a Tamina nie ma z nimi nic wspólnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz