czwartek, 19 stycznia 2017

Team Extreme

   Maratonu wrestlerskiego ciąg dalszy! Wiem, że to kochacie (albo tylko ja, bo większość z was nie wie, kto to Brock Lesnar, ignoranci). Dzisiejsza notka będzie krótka, z powodu mojej ograniczonej wiedzy na temat nowych ofiar. Swoją drogą, kolejka do egzekucji się zmniejsza, to niedobrze, drodzy państwo! (Żuleria tak bardzo). 

   Vince McMahon znany jest ze swoich cudnych decyzji. Jak wiadomo, robi zawsze to, co najlepsze jest dla biznesu, a nierzadko, to właśnie jest najgorsze dla naszego mózgu. Przykład? Warsaw Shore, obejrzałam jeden odcinek wakacyjnej edycji i chciałam dokonać na sobie eutanazji, gdy zdałam sobie sprawę, że te jednostki do dwie trzecie społeczeństwa Cebulandii Polski. 
   
   Jedną z takich złotych decyzji Vince'a, było wprowadzenie do swojego McMahonlandu teamu, kreatywnie i enigmatycznie nazwanego Team Extreme, czy też inaczej The Hardy Brains Boyz. Już sama nazwa wskazuje, że bliżej im do osób typu Trybsona, niż Kirkegaarda. Z resztą, jak widzieliśmy na przykładzie Romana Reignsa, czy Charlotte Flair, jakikolwiek rodzinny kontent nie wychodzi WWE najlepiej. Może to być spowodowane tym, że sam Big Boss Man, Vince, swoją rodzinę traktuję jak grupkę pachołków, na których można się wybić, a w razie sprawiania kłopotów, wysłać ich do klatki z Undertakerem. A tam przeżywa się rzeczy gorsze, niż Dean Winchester przeżył w klatce  z Lucyferem #potwierdzoneinfo.

   Ale ja dbam o zdrowie moich czytelników i zapobiegając waszemu rakowi polskości, przedstawię wam ich biografię w formię ciekawszej, bardziej historycznej. A dokładniej, zmienię ją w koleją CW-ową lub HBO-wską telenowelę dla nastolatek. Czyli patrząc na poziom ogarnięcia writerów RAW i fakt, że co drugi dwunastolatek na fejsbuku ma Cenę na profilowym, dużo zmieniać nie muszę. Kurde, właśnie sobie uświadomiłam, że strzeliłam sobie w stopę, ujawniając mój infantylizm. Czuję, że cofam się w rozwoju do poziomu Reignsa. Niedługo każde moje zdanie będzie się składać z dwóch trzyliterowych słów. O nie.

   Na początku nie było nic! Był tylko Vince McMahon, który przez sześć długich dni tworzył najbardziej mainstreamową federację wrestlingową - World Wrestling Erection. Siódmego dnia ulepił z gliny Undertakera, a z jego żebra stworzył Johna Cenę. Tak głosi Księga Zjebizmu i proszę się z nią nie kłócić. I nie, nie wiem jak rozmnożyła się reszta społeczeństwa, jeśli początkowo składało się ono z dwóch facetów.
  
   Naszą historię zaczynamy jednak lata świetlne później, kiedy to na świat przychodzą dwaj bracia. (Cóż za kreatywność... prawda, Pamiętniki Wampirów, Supernatural i pierdylionie innych niszowych produkcji?). Z uwagi na ich ździebko odstający od reszty stan psychiczny zostały im nadane imiona- Dżeff Nie Aż Tak Hardy oraz Szmatt  Nie Aż Tak Twardy (Lita potwierdza). Przyszli na świat w Cameron i nie mówię tu ani o tej niedożywionej aktorce, ani o tym kręcącym dziesięć lat jeden film reżyserze. To po prostu taka ciupa, gdzieś w Karolinie Północnej. Ich matce umarnęło się dość szybko po ich narodzinach z powodu zbyt długiego przebywania w towarzystwie rakotwórczych synów. 
  
   Dżeff w młodości robił za dziecko-kwiata. Maczał twarz w słoju z farbą, podobno dla artystycznego efektu, jednak ci, co go bardziej znali, wiedzieli, że ten widok był po prostu przyjemniejszy niż jego twarz. W szkole trenował baseball, jednak z powodu domniemanej kontuzji wewnętrznego oka musiał zrezygnować z treningów. Prawda jest jednak taka, że wyżej wspomniana kontuzja nie przeszkodziła mu w trenowaniu do produkcji gejowskich porno (czytaj: zapasy). Dżeff jest jednak chłopcem z marzeniami i jak każdy bohater produkcji dla niewyżytych nastolatek, dzięki swojej determinacji, dostaje się do futbolowej drużyny, gdzie gra na pozycji wspomagającego. Głównie dlatego, że w wielu życiowych sytuacjach musiał używać wspomagaczy.

   Kiedy to kariera naszego kochanego protagonisty Dżefusia rozkręca się, w jego życiu znów pojawia się jego starszy brat- Szmatt (Pamiętniki Wampirów robią out). Jak się okazało, Szmatt wrócił z Iraku, gdzie dzicy arabscy pasterze wykonywali na nim eksperymenty, zakończone na wycięciu mu tego kawałka mózgu odpowiedzialnego za myślenie. To w sumie wyjaśnia sytuację, dlaczego też Szmatt wraca u boku z czystym synonimem słowa: atencyjność, czyli Litą.

   Lita z miejsca wpada w oko Dżeffowi, dosłownie. Dżeffowi nie trudno jednak wpaść w oko, bowiem od wszczykiwania sobie marihuaninen i kokainen w oko, jego źrenice są tak szerokie, że już nawet Big Show by się tam zmieścił. W każdym razie, po wielu kłótniach, o rzeczy tak trywialne, jak chociażby to, który z braci ma dłuższego... buta (?) Dżeff by zdobyć serce Litwinianki zgadza się utworzyć z bratem sojusz mścicieli, których głównym zadaniem jest skakanie po drabinach i swoją nienaganną fizycznością (nienaganną, bo prawie jej nie ma, więc i ganić nie ma co) udawać, że są twardzielami, choć obojgu raczej rzadko zdarza się bycie twardymi. Choć Lita dwoi się i troi by było inaczej.

   Robiąc z siebie czarnowłose, trochę bardziej niedorobione wersję wiedźminów, z jedną niedorozwiniętą mózgowo babką, zamiast z dziesięcioma nadrozwiniętymi w odcinku piersiowym kobietami, Bracia Nie Aż Tak Twardzi ruszają na bój, by zmierzyć się z największymi demonami, nawiedzającymi świat wrestlingu.

   Przekraczając próg McMahonowego piekła, przyszedł dla nich czas na zmiany. Dżeff zdał sobie sprawę, że hera, koka, hasz i LSD oraz 40 kg to nienajlepsza dieta, jednak zbytnio przyzwyczajony do swojego pasożytniczego na dilerach stanu bytowania postanowił używać swej mocy w inny sposób. Stary, wielki mistrz Steve Austin doradził mu malowanie twarzy w celu skonsternowania potworów stających mu na drodze. Taki potwór nie wiedział, czy Hardy jest człowiekiem, czy może samicą jego gatunku. Za to Matt, biorąc przykład z największego wzoru Kobiety Silnej i Niezależnej rozpoczął swoją enchantixową transformację z chodzącej reklamy McDonalds, do chodzącej reklamy siłowni. Biedna Lita, która w czasie swych pełnych upiorów przygód znalazła oparcie w WyTrysk Stratus, jednak wciąż widziała, że w McMaholandzie jej taktyka na zaciąganie potworów do łóżka, w celu odwrócenia ich uwagi nie działa, więc licząc na powrót tej taktyki do łask, postanowiła wszczepić sobie w piersi piłki koszykowe, by je objętościowo zwiększyć. Podziałało, ale o tym później.

   A w sumie teraz. Bardzo szybko nasze amerykańskie podróbki braci Wright, którym często błędnie wydawało się, że latają, natrafili na pierwsze upiory, z którymi przyszło im się zmierzyć. Edż oraz Krystyna. Można by ich porównać do typowego polskiego małżeństwa, więc naprawdę robiło się niebezpiecznie. Szmatt jak zawsze w walce z potworami miał znów zamiar wykorzystać Litę, wysyłając ją na pościelową krucjatę do Edża. Nie przemyślał jednak tego dokładnie, i okazało się, że potworów stojących im na drodze problemy z impotencją nie dotyczą i długowłosy, przypominający niedźwiedzia oblanego farbą do włosów Edź ukradł naszemu rycerzowi niewiastę. 

   Wtedy Szmatt oraz Dżeff obudzili w sobie dusze wojownika, już chwilę później wplątując się w konflikt z dwoma uciekinierami ze słoika klopsów od Pudliszek- DoDna Boyz. Taktyka tych upiorków polegała po prostu na dolewaniu przeciwnikom coraz to nowych zawartości płynnego cyjanku potasu lub alkoholu metylowego do skupywanej przez każdego wódki marki Y2AJ. (Przez chwilę ta słynna firma miała przez to problemy z koncesją).  Mimo iż z uwagi na łatwy dostęp do bimbru Jericho, Dżeff wyjątkowo zaangażowany był w tą wojnę, Szmatt cały czas kontynuował swoją krucjatę w celu odzyskania swej rudej wiedźmy.

   Skończyło się to tym, że wszystkie trzy grupy spotkały się w 1410 pod Grunwaldem, gdzie odbyła się bitwa tysiąclecia. Jednak jako, że Władek Jagiełło bił w propagandzie nawet Francuski Ruch Oporu, to do teraz w podręcznikach uczymy się innego przebiegu tej bitwy. Bądź co bądź, największymi przegranymi tejże bitwy byli właśnie bracia Nie Twardzi, a Lita mimo początkowych wątpliwości, postanowiła pozostać przy Edżu i Krystynce. Nieoficjalne plotki donoszą o trójkącie, ale plotki z tych samych źródeł donoszą też, że James Ellsworth do owoc nierządu i ukrywanego przed światem romansu Stylesa z Jericho, więc raczej bym się tym nie sugerowała. 

   Historia Edża i Krystynki jeszcze długo spleciona była z Twardymi, podobno nawet Sasha Banks i Charlotte uważały ten konflikt za zbyt długi, a to już naprawdę wielki wyczyn. 

   Ich pseudo grupa rozpadła się, kiedy to Dżeff odkrył swoje niekrofilskie zapędy i postanowił rozpocząć swoją znajomość z Deadmanem. Zazdrosny, sfrustrowany faktem, że kolejna osoba od niego ucieka Szmatt zaatakował Dżeffa. Wtedy też Dżeff przeniósł się do McMaholandowej Rosji, czyli do SmackDown, które wtedy jeszcze było martwe, czyli dla nekrofila idealne. Wtedy też przebył tajny kurs u Kung-Fu Pandy i powrócił jako sensei mattutisu, biorąc sobie za swoich popleczników parę nie do końca ogarniętych ludków, chyba starając się robić za tanią podróbę Straight Edge Society, za co potem dostał wpierdol od Punka.

   Szmatt za to dalej uganiał się na Raw za Litą, aż ta w końcu wymusiła od sądu zakaz zbliżania się, co skończyło się wyrzuceniem Matta do Rosj... to jest do SmackDown.

   A propos wcześniej wspomnianego Punka. Po tym, jak to Dżeff złamał bratu paznokcieć, Szmatt postanowił odejść ostatecznie w kierunku Śródziemia, byle dalej od McMahonlandu. Pech chciał, że trafił do Piekielnego Hotelu. W każdym razie, Dżeff został wtedy sam, a po utracie swoich popleczników, o swoje prawa autorskie do tworzenia sekt upomniał się CKM Punk. Feud ten miał podbudowę zerową, bowiem mózg Dżeffa był już na tyle wyżarty przez towar od Heisenberga, że gdy zdołał powiedzieć zdanie złożone, do fani podejrzewali, że jego dilerowi skończył się towar. W każdym razie do ostatecznego starcia doszło w płonącej klatce na dnie piekła, gdzie po przegranej musiał odejść  ku zachodowi słońca.

  Ostatecznie obaj bracia odnaleźli swoje miejsca w TNA, gdzie po nadmiarze Y2AJ'owego bimbru, przeszli kolejną winxową transformację, tym razem w słabe wersję Sarumana po wylewie mózgu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz